Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Sekretarzyni tak, ale nie na pieczątce. O feminatywach i walce o równość [WYWIAD]

Tomasz Żółciak Grzegorz Osiecki
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
praca 3
W Polskim Ładzie jest propozycja, by pracownik mógł poprosić o uzasadnienie własnej pensji i zwrócić się o zestawienie wynagrodzeń na podobnych stanowiskach w firmie. To dobry pomysł?
ShutterStock

Różnica wynagrodzeń w Polsce wynosi ok. 20 proc. według GUS i nie zmienia się od lat. W tzw. męskich branżach potrafi sięgać aż 37 proc. Jawne zestawienie płac, bez nazwisk oczywiście, pomoże w ocenie, ile rzeczywiście powinno zarabiać się w danej firmie na danym stanowisku - mówi DGP Katarzyna Wilkołaska-Żuromska, pełnomocniczka prezydenta Warszawy do spraw kobiet. 

 

Skąd pomysł na stanowisko pełnomocniczki ds. kobiet w Warszawie? To spełnienie politycznej obietnicy, chęć przypodobania się lewicowemu elektoratowi czy jednak ratusz doszedł do wniosku, że w Polsce jest problem z prawami kobiet?

Zauważamy, że problemów dotyczących praw kobiet jest bardzo dużo. Nastąpił regres w ich respektowaniu, co widać chociażby po październikowym wyroku TK w sprawie prawa do aborcji. Z tego właśnie wynikają działania prezydenta i program „Warszawa dla kobiet”. To samorządy muszą teraz przejmować inicjatywę w obszarach, które powinny być załatwiane na poziomie ogólnokrajowym.

Jakie ma pani plany, żeby kobietom w stolicy żyło się lepiej?

W wielu obszarach podjęliśmy już działania. O wszystkich informujemy na bieżąco na głównej stronie urzędu miasta, w mediach oraz na moim profilu publicznym na Facebooku. Na przykład, aby umożliwić kobietom powrót do pracy, wdrożyliśmy program żłobkowy i w ciągu roku podwoiliśmy liczbę bezpłatnych miejsc. Zapewniamy teraz większości dzieci w wieku do lat 3 dostęp do bezpłatnej opieki instytucjonalnej. W zakresie zatrudnienia i aktywizacji zawodowej zapoczątkowaliśmy również program „Mama warszawianka na rynku pracy. Wygrajmy z COVID-19”. W tym roku będzie on kontynuowany – ma za zadanie pomóc młodym matkom przebywającym na urlopie rodzicielskim bądź wychowawczym wrócić na rynek pracy, a także wspomóc te, które straciły swoje stanowisko w związku z kryzysem wywołanym pandemią. W obszarze dostępu do usług medycznych zwiększyliśmy finansowanie programu in vitro, wprowadziliśmy darmowe szczepienia przeciwko wirusowi HPV dla 12-latków oraz szczepienia na grypę dla kobiet w ciąży. Uruchomiliśmy dwa gabinety ginekologiczne dla kobiet z niepełnosprawnościami, jak i bez tzw. klauzuli sumienia. Do tego dochodzą działania w obszarze przeciwdziałania przemocy w rodzinie.

Jest z tym jakiś istotny problem w zakresie reagowania na to zjawisko?

Jednym z priorytetów prezydenta jest wzmocnienie „łańcucha pomocy” dla osób doświadczających przemocy. Liczba punktów, w których te osoby mogą uzyskać pomoc, zwiększyła się, jest więcej szkoleń dla profesjonalistów, a w związku ze wzrostem skali zjawiska w czasie pandemii prowadziliśmy kampanię „Przemoc karmi się milczeniem”. Ponadto organizacje pozarządowe wskazywały nam, że kobiety miewają kłopoty z otrzymywaniem zaświadczenia lekarskiego o obrażeniach powstałych w wyniku przemocy domowej. Każdy lekarz, niezależnie od specjalizacji, ma obowiązek w razie potrzeby wypełnić taki dokument. To informacje, które można wykorzystać podczas postępowania sądowego. Lekarze mieli za mało wiedzy, nie znają specyfiki zjawiska przemocy w rodzinie. Dlatego przygotowaliśmy modelową ścieżkę uzyskania zaświadczeń w warszawskich podmiotach leczniczych i przeprowadziliśmy w tym zakresie szkolenia wśród medyków pracujących w tych podmiotach.

A jeśli chodzi o pracę administracji? Sprawdzono lukę w wynagrodzeniach?

Badamy to na bieżąco. Wraz z biurem kadr i szkoleń staramy się ją analizować i zmniejszać. W ostatnim roku to się udało.

Jak ta luka wygląda obecnie?

Zmniejszyła się w ciągu ostatniego roku o ok. 100 zł i dotyczy ogólnej średniej wynagrodzeń kobiet i mężczyzn. Nie porównujemy tu specyfiki poszczególnych stanowisk.

To dane z wynagrodzeń całego urzędu i wyliczenie średniej?

Tak, luka jest w granicach 7 proc.

W Polskim Ładzie jest propozycja, by pracownik mógł poprosić o uzasadnienie własnej pensji i zwrócić się o zestawienie wynagrodzeń na podobnych stanowiskach w firmie. To dobry pomysł?

Tak, transparentność to bardzo dobry pomysł. Różnica wynagrodzeń w Polsce wynosi ok. 20 proc. według GUS i nie zmienia się od lat. W tzw. męskich branżach potrafi sięgać aż 37 proc. Jawne zestawienie płac, bez nazwisk oczywiście, pomoże w ocenie, ile rzeczywiście powinno zarabiać się w danej firmie na danym stanowisku.

Jak idzie przekonywanie urzędników do żeńskich końcówek, feminatywów?

Zainteresowanie jest spore. Ratusz to największy pracodawca w Warszawie, więc społeczność też jest różnorodna. Urzędniczki pytały, kiedy i one – tak jak ja – będą mogły posługiwać się żeńską formą. Powoli to wdrażamy. Zawsze podkreślam, że jeśli ktoś życzy sobie zwracania w takiej formie, to należy to uszanować. Pracownicy to respektują.

Pani woli być pełnomocniczką niż pełnomocnikiem. Oficjalne stanowisko też tak się nazywa?

Tak – mam je na pieczątkach i dokumentach urzędowych. Była taka możliwość, bo moje stanowisko nie wynika z rozporządzenia o wynagrodzeniach pracowników samorządowych.

Aldona Machnowska-Góra jest podpisana jako zastępczyni prezydenta, ale już Renata Kaznowska jako zastępca. To wynik osobistych preferencji czy niedopatrzenia?

Pani prezydent Kaznowska zdecydowała, że chce używać dotychczasowej formy i należy to uszanować, korzystanie z feminatywów jest możliwością, nie obowiązkiem.

Cała operacja językowa daje potencjał memotwórczy – wiele form może kuleć językowo. Czy pani współpracuje z językoznawcami?

Tak, współpracujemy z ekspertami w urzędzie, korzystamy ze słownika nazw żeńskich polszczyzny wydanego we Wrocławiu. To bardzo przydatne źródło wiedzy. Język polski daje nam wiele możliwości.

To jak np. będzie sędzia w wersji żeńskiej?

„Pani sędzia” zostanie, bo sędzina to żona sędziego.

A w drugą stronę, tj. męski odpowiednik na stanowisku sekretarki? W przypadku samorządu terytorialnego nazwanie go sekretarzem nie ma sensu, bo to zupełnie inne stanowisko w urzędzie.

Zgoda, dlatego przyjęliśmy formę „pracownik sekretariatu”.

A co zrobić z kobietą będącą sekretarzem gminy?

To sekretarzyni, tak jak burmistrzyni.

Pani funkcja jest nowa i nie ujęta w żadnych ustawach czy rozporządzeniach, dlatego jej formalne „sfeminizowanie” nie było problemem. Ale gdyby pani Machnowska-Góra chciała się podpisać jako „wiceprezydentka” na oficjalnym dokumencie, to mógłby on zostać podważony.

Tak. Dlatego wprowadziliśmy to rozwiązanie w komunikacji wewnętrznej i zewnętrznej czy systemach informatycznych. Mamy ją w nagłówkach pism, stopkach e-mailowych czy na tabliczkach na drzwiach. Ale w zakresie legitymacji służbowych czy pieczątek nie mogliśmy przyjąć takiego rozwiązania z powodu ewentualnych wątpliwości co do legalności działań podjętych na podstawie np. dokumentów podbitych pieczątką z formą stanowiska, które nie jest wyraźnie wskazane w rozporządzeniu o wynagrodzeniach pracowników samorządowych. Dlatego rozmawiamy z posłankami opozycji na temat stosownej inicjatywy ustawodawczej nowelizującej pięć aktów prawnych, na podstawie których wydawane są rozporządzenia regulujące nazwy zawodów i stanowisk. To ustawa o służbie cywilnej, pracownikach samorządowych, pracownikach urzędów państwowych, promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy oraz prawo oświatowe. Tam wystarczy dodać sformułowanie, że na podstawie tej ustawy trzeba wydać rozporządzenie, które uwzględni wykaz stanowisk czy zawodów w obu formach: męskiej i żeńskiej. 

Rozmawiali: Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki

Współpraca Grzegorz Kowalczyk