Przedstawiony w sobotę przez PiS Nowy Polski Ład zakłada „reset podatkowy”, czyli zmiany w przepisach dotyczących podatków, zwłaszcza w PIT. Jak zapowiadane zmiany wpłyną na wysokość wynagrodzenia osób zatrudnionych na umowach o pracę i przedsiębiorców? Kto skorzysta na zmianach, a kto straci?
W sobotę w Warszawie odbyła się konwencja programowa, na której prezes PiS Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki zaprezentowali Polski Ład, czyli program społeczno-gospodarczy na okres pocovidowy, a którego fundamenty to m.in.: 7 proc. PKB na zdrowie; obniżka podatków dla 18 mln Polaków (w tym kwota wolna od podatku do 30 tys. zł), inwestycje, które wygenerują 500 tys. nowych miejsc pracy, mieszkania bez wkładu własnego i dom do 70 mkw. bez formalności, a także emerytura bez podatku do 2500 zł.
Jak zaznaczył ekspert podatkowy Marek Kolibski z kancelarii KNDP w rozmowie z PAP, program podatkowy Polskiego Ładu premiuje osoby o najniższych dochodach. "Głównie kwotą wolną od podatku, która zgodnie z zapowiedzią wyniesie 2,5 tys. miesięcznie" - podał. Dodał, że wprawdzie grupa najmniej zarabiających maleje, ale wciąż jest to znacząca część społeczeństwa, która nie zapłaci podatku dochodowego od wynagrodzenia.
Wskazał, że podniesiona kilka lat temu kwota wolna, ze względu na konstrukcję czterech progów dochodów, dla podatników zarabiających więcej niż minimum, była ulgą bardziej na papierze. "Tymczasem propozycja Polskiego Ładu, obejmująca wszystkich podatników faktycznie będzie odczuwalna" - zaznaczył. Jak wyjaśnił, niezależnie od dochodów, każdy zapłaci podatek dopiero od nadwyżki ponad 2,5 tys. zł, czyli jeśli ktoś zarabia 10 tys. miesięcznie, to te 2,5 tys. będzie miał zwolnione z podatku. Wskazał przy tym, że najlepiej zarabiający dostaną "po kieszeni".
Według Kolibskiego, mniej atrakcyjnie prezentuje się kwestia zmiany w naliczaniu składki na ubezpieczenie zdrowotne, którą - jak przypomniał - płaci się oddzielnie do ZUS.
Jak zaznaczył ekspert, jeśli ta składka nie będzie powiązana z kwotą wolną i nie będzie w całości odliczana od dochodu, to wtedy podatek rośnie dla wszystkich o 7,75 proc. "To spowoduje, że efektywnie obciążenie podatkowe wzrośnie, bo PIT nie będzie już pomniejszony o składkę zdrowotną" - wskazał.
Podał, że efektywna stawka dla zarabiających poniżej 120 tys. rocznie wyniesie więc nie 17 proc., a 24,75 proc. a dla lepiej zarabiających powyżej 120 tys., nie będzie to 32 proc., a 39,75 proc.
Jak wyjaśnił, obecnie osoba zarabiająca na umowie o pracę 3500 zł brutto otrzymuje na rękę ok 2555 zł. A osoba zarabiająca 8000 zł. brutto trzymuje netto ok. 5729 zł. Po zmianach kwotach wolna zmniejszy podatek o 425 zł, ale nieodliczalna składka zdrowotna powiększy podatek o ok 234 zł. "W sumie przy wynagrodzeniu 3500 brutto na rękę miesięcznie pracownik dostanie więcej o ok. 148 zł miesięcznie. W odwrotnej sytuacji jest pracownik zarabiający 8000 zł brutto, gdyż on dołoży się więcej do budżety o ok 153 zł miesięcznie" - wyliczył.
Przypomniał, że dla osób prowadzących aktualnie działalność gospodarczą składka zdrowotna jest ryczałtowa i wynosi 381 zł. miesięcznie, po zmianie będzie naliczana od dochodu, a jednocześnie nieodliczalna w ogóle od podatku. "Zatem, to podwójne uderzenie w polskich przedsiębiorców" - ocenił.
Dodał, że zagraniczne firmy nie płacą przecież polskiego PIT i polskiej składki zdrowotnej. "Zatem ok. 600 tys. firm rozliczających w PIT dochód z działalności gospodarczej efektywnie zamiast 19 proc. dochodu, zapłacą łącznie ze składką zdrowotną średnio 28 proc." - wskazał.
"Przedsiębiorca mający dochody miesięczne np. 10 tys. zamiast 1900 zł PIT plus 381 składki zdrowotnej zapłaci łącznie z nieodliczalną składką zdrowotną 2800 zł, gdzie składka zdrowotna będzie wynosiła już 900 zł to oznacza, że zapłaci o 519 z więcej. A przecież przedsiębiorcy nadal też będą płacili miesięcznie składki ZUS wynoszące ok. 1000 zł, które na szczęście nie będą zależne od dochodów. Przedsiębiorca na podatku liniowym przy dochodach 10 tys. miesięcznie zapłaci łącznie danin 3800 zł, zatem wg. stawki efektywnej 38 proc." - podał ekspert.
Według prawnika, pracownik zarabiający brutto 3500 zł. będzie efektywnie obciążony daninami wg stawki ok 23 proc. "Natomiast dochód pracownika pow. 120 tys. zł rocznie będzie obciążony efektywnie daninami wg. stawki co najmniej 39,75 proc., górna stawka efektywnego obciążenia zależy bowiem od składek ZUS, które potem nie są naliczane (pow. 157 tys. zł rocznie)" - wyliczył.
Zdaniem Kolibskiego, zmiany w PIT ewidentnie premiują najmniej zarabiających. "Osoby lepiej zarabiające zgłoszą się po doradztwo podatkowe w celu optymalizacji" - dodał.
"Jeśli chodzi o zmiany w CIT, zasługują na jednoznaczne docenienie, choć poczekać należy na szczegóły. Niemniej trzeba pamiętać że firmy rodzinne płacące CIT zawsze są w gorszej sytuacji, gdyż od wypłaconej dywidendy płacą podatek PIT, czyli drugi raz od tych samych dochodów, od których był pobrany wcześniej CIT spółki" - zaznaczył.
Podobnego zdania są ekonomiści z Grant Thorton. W swoim raporcie wskazują, że
podniesienie kwoty wolnej i progu drugiej skali podatkowej do 120 tys. zł należy uznać za zmiany w dobrym kierunku. Kwota wolna w Polsce od lat budziła kontrowersje z uwagi na fakt, że była niższa niż minimum egzystencji. W dodatku od kilku lat mamy do czynienia z tzw. kwotą degresywną, która maleje wraz ze wzrostem dochodów, a więc osoby lepiej zarabiające w ogóle nie mają kwoty wolnej.
Kto skorzysta, a kto straci na #PolskiŁad❓
— Grant Thornton Polska (@GrantThorntonPL) May 15, 2021
Sprawdzamy, gdzie zapala się czerwone światło dla samozatrudnionych 🚦 pic.twitter.com/S2pfYtPxvi
Dodają jednak, że zmianą zdecydowanie niekorzystną jest zapowiadany brak możliwości odliczenia składki zdrowotnej. To w praktyce oznacza podwyższenie stawki podatku o 7,75 podstawy wyliczenia tej składki. W uproszczeniu można powiedzieć, że to właśnie podwyższenie podatku o 7,75 proc.. A zatem przy wyższej kwocie wolnej i wyższym progu będziemy mieć do czynienia z dwiema wyższymi stawkami podatkowymi – tj. odpowiednio 24,75 proc. i 39,75 proc., co czyni stawki podatkowe w Polsce bardzo wysokimi. Brak odliczenia składki zdrowotnej spowoduje zniwelowanie korzyści dla osób średnio zarabiających oraz wyższe obciążenia dla osób lepiej zarabiających.
Składka zdrowotna dla przedsiębiorców nie będzie już ryczałtowa (obecnie to ok. 380 zł miesięcznie), tylko naliczana na zasadach takich, jak dla umów o pracę (9 proc. dochodu). W praktyce oznaczać to będzie wzrostem kosztu na składkę w przypadku osób, których dochody wynoszą nieco powyżej 5 tys. Zł miesięcznie.
Dalej jak wyjaśniają eksperci z Grant Thorton w efekcie, mimo braku zmiany nominalnej stawki podatkowej i wprowadzeniu kwoty wolnej od dochodu i to na wysokim poziomie, realnie poziom opodatkowania dla osób prowadzących działalność gospodarczą znacząco wzrośnie.
Przewrotnie można byłoby powiedzieć, że podatki dla przedsiębiorców nie wzrastają bo pozostaje podatek liniowy 19% a na dodatek wprowadzana jest kwota wolna. Tyle tylko, że finalnie efektywna stopa opodatkowania wzrośnie dla tych, których dochody są zbliżone do 7.000 zł miesięcznie lub są wyższe. Im wyższe dochody, tym zmiany bardziej dotkliwe.
Z kolei prof. Elżbieta Mączyńska z SGH, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego zauważa, że Nowy Ład trzeba wiązać z Krajowym Planem Odbudowy, a więc cześć środków będzie pochodzi właśnie stąd. Jesteśmy w stanie wojny z wirusem, a ten program ma ratować gospodarkę i ludzi przed szkodami, które jeszcze może pandemia wyrządzić oraz tych, którzy już zostali poszkodowani. Krajowy Plan Odbudowy ma też druga część nazwy: Budowa Odporności Gospodarek i Ludzi na tego typu zjawiska. Rzadko się ja przytacza, a ona ma ogromne znaczenie.
Dodała, że przyjęte rozwiązania są absolutnie niezbędne. Inną kwestią jest jak to będzie wyglądało w szczegółach. Jest ponad pół roku na przygotowanie ustaw, które dotyczą programu sięgającego aż do 2030 r. – Jest to wielkie wyzwanie i można mieć obawy czy to się wszystko uda. W naszym kraju na wojnę wirusową nakłada się ta polityczna. To dodatkowo komplikuje sprawę – twierdzi prof. Mączyńska.
Jako ważny kierunek wskazuje ujednolicenie sposobu zatrudnienia. Na tę kwestię uwagę zwracała nam Unia Europejska już w lutym 2015 r. Wówczas w ocenie semestralnej naszego kraju wytknięto Polsce m.in. segmentacje rynku pracy i rozwój „śmieciówek".
Więcej na ten temat przeczytasz tutaj >>>