Nowa ustawa zmienia system podatkowy w Polsce, ale wierzę, że na lepsze. Nie robiąc nic, nie pozyskamy pieniędzy na służbę zdrowia – uzasadnia zmiany podatkowe w Polskim Ładzie główny ekonomista resortu finansów Łukasz Czernicki
Wokół Polskiego Ładu zderzają się dwie narracje – rząd mówi o tych, którzy zyskają, natomiast pracodawcy o tych, którzy stracą. Kto wygra?
Nasza narracja jest prawdziwa i nie ukrywamy tego, że będą osoby, które zapłacą więcej. To także osoby na działalności gospodarczej.
Ci lepiej zarabiający stracą sporo.
Ci, co zapłacą więcej, stracą relatywnie tyle samo. Działalności gospodarcze stracą część przywilejów, które miały od czasu transformacji. Teraz jest moment, w którym musimy jeszcze bardziej zająć się służbą zdrowia. Dlatego trzeba cofnąć część przywilejów. JDG i tak będą płacić mniejsze podatki i składki niż osoby na umowie o pracę. Słynny przykład to porównanie zarobków i dochodów 15 tys. zł miesięcznie – osoba na umowie o pracę ma o połowę wyższy klin niż ta na podatku liniowym. Teraz tę różnicę wynoszącą 19 pkt proc. zmniejszamy o 6 pkt proc. Zabieramy zatem zaledwie jedną trzecią przywilejów względem umowy o pracę. O to tylko chodzi.
Przywilej można nazwać premią za ryzyko gospodarcze. Prowadzący jednoosobowe działalności gospodarcze (JDG) ryzykują własnym majątkiem.
Pytanie, czy osoba na JDG w ogóle powinna na niej być, jeśli ma takie ryzyko. I stąd rozszerzenie estońskiego CIT. W Polsce dużo poważnych biznesów działa na podatku liniowym. To złe choćby z perspektywy sukcesji. Ktoś, kto ma 60 lat i wciąż prowadzi działalność w ramach JDG, podejmuje spore ryzyko z punktu widzenia ciągłości biznesu. Przejście do CIT jest zatem pożądane. Duża część JDG wystawia też jedną fakturę co miesiąc, a mają przecież olbrzymią różnicę względem etatowców.
Lewiatan pokazał wyliczenia, zgodnie z którymi fryzjer na karcie podatkowej z przychodem 4 tys. zł po zmianach zapłaci 15 proc. więcej. Radca prawny z przychodem 6 tys. zł po zmianach zapłaci 27 proc. więcej. To nie burzy rządowej argumentacji?
Te wyliczenia mają znikomą wartość, bo nie uwzględniają struktury podatników. Zdecydowana większość firm świadczących usługi fryzjerskie jest na skali podatkowej, więc ich działalności będą miały wyższą kwotę wolną. Sporo z nich może wyjść na reformie na plus. Na karcie podatkowej działa znacznie mniej takich firm. Argumenty związków pracodawców dotyczą faktycznie tych, którzy najwięcej zarabiają. Lewiatan wskazał, że działalność gospodarcza na podatku liniowym zaczyna się od 10 tys. zł miesięcznie.
Przedsiębiorcy przyzwyczajeni do JDG będą mieli do wyboru rozbudowany ryczałt, CIT czy skalę z dużą kwotą wolną i ulgi wraz z małżonkiem. To nie jest zbyt skomplikowane? Sam ryczałt to potencjalnie kilkanaście stawek.
Każdy przedsiębiorca będzie musiał skonsultować z kimś kompetentnym swoje obecne położenie. Ale da się to wyliczyć samemu, bo to nie jest zaawansowana matematyka. Wiadomo, że nowa ustawa zmienia system podatkowy w Polsce, ale wierzę, że na lepsze. Nie robiąc nic, nie pozyskamy pieniędzy na służbę zdrowia, a zależy nam, by jednocześnie zmniejszyć obciążenia osób o najniższych dochodach, aby koszty ponieśli najlepiej zarabiający.
Jakich przepływów się spodziewacie?
Zakładamy, że sporo osób przejdzie do ryczałtu i na popularności zyska też estoński CIT.
Podatkowy Polski Ład to ścieżka zwiększenia wydatków na zdrowie?
To na pewno krok w tym kierunku, chcemy zwiększać przychody do NFZ.
Uzyski z Polskiego Ładu nie wystarczą, by osiągnąć 7 proc. PKB.
To pozwoli nam zbliżyć się do granicy 6 proc. PKB, ale zabraknie ok. 1 proc. do docelowego poziomu, który mamy osiągnąć w 2027 r.
Więc trzeba będzie później podwyższyć wszystkim składkę?
To jedna z możliwości, ale rozwiązań jest wiele. Wiceminister Jan Sarnowski uważa, że pakiet uszczelniający przyniesie nam 6 mld zł w 2022 r., a w kolejnych może nawet ok. 9 mld zł. Jeśli w kolejnych latach będziemy rozwijać się zgodnie z prognozami, to samo zwiększanie wpływów podatkowych wynikające z wysokiego tempa wzrostu gospodarczego może pozwolić na to, że brakujące 1 proc. PKB dorzuci budżet. Wtedy nie będzie trzeba zwiększać składki. Ale nie ma jeszcze decyzji, jak będziemy dochodzić do wskazanego poziomu.
Największymi beneficjentami Polskiego Ładu są emeryci. Dlaczego nie wybraliście drogi wyższych kosztów uzyskania przychodu? Eksperci zwracają uwagę, że w ten sposób system podatkowy bardziej wspierałby pracę.
Bo mówimy o niwelowaniu nierówności dochodowych w całym społeczeństwie. Ktoś, kto ma niską emeryturę, nie zasługuje na wykluczenie. A emeryci są często niezamożni. Poza tym obniżka klina podatkowo-składkowego dla niższych dochodów powinna wpłynąć również pozytywnie na podaż pracy.
Jeśli chodzi o konsultacje projektu ustawy, to w sprawie oskładkowania podatników ryczałtowych mamy na stole dwie propozycje. Resortu finansów – by składka zdrowotna wynosiła jedną trzecią składki stawki podatku ryczałtowego. Z kolei Jarosław Gowin proponuje ryczałtową składkę liczoną od przeciętnej pensji, czyli ok. 500 zł. Która z propozycji będzie korzystniejsza dla podatnika?
Jedna trzecia byłaby lepsza dla drobnego biznesu. Jeśli Jarosław Gowin wraca do poprzedniej propozycji, jaka przewinęła się w trakcie prac nad projektem ustawy, to wstawia się za ludźmi, którzy mają najwyższe przychody. Dzięki rozwiązaniu stawki „jedna trzecia” wprowadziliśmy liniowość korzystną do ok. 60 tys. zł przychodu, czyli dla mniejszych podmiotów. Ryczałtowa składka nie jest dla nich tak korzystna.
Ale jeśli wróci pomysł stawki ryczałtowej dla ryczałtowców, to czy byłaby inna dla tych o wyższych dochodach? Pisaliśmy o propozycji progu dla przychodów 250 tys. zł, powyżej którego składka byłaby naliczana w innej formie proporcjonalnie lub jako wielokrotności ryczałtu. To wchodzi w grę?
Zróżnicowanie składki wydaje się sensowne, tak aby drobny biznes zyskał na zmianach.
Do dyskusji o Polskim Ładzie weszli samorządowcy i wskazują, ile stracą. Skutki finansowe ich niepokoją. Budżet państwa ma stracić na skutek reformy wpływy w wysokości 7 mld zł, a samorządy ponad 13 mld zł.
To wynika m.in. z zakładanego przepływu podatników ze stawki liniowej na ryczałt, a ponieważ wpływy z niego nie lądują w kieszeniach samorządów, to ubytki są większe niż zakładane wcześniej. Na stole są jednak pieniądze z funduszu inwestycyjnego, tzw. subwencji samorządowej. Prowadzimy rozmowy ze Związkiem Miast Polskich, one mają konstruktywny przebieg. Jest też pomysł stabilizacji przychodów samorządów z trzyletnią perspektywą.
Na czym to ma polegać?
Patrzylibyśmy na przychody trzy lata wstecz i na tej podstawie korygowalibyśmy duże załamania wpływów samorządowych na skutek PŁ czy np. załamań koniunktury. To swoista reguła stabilizacyjna.
Samorządy rozkręcają kampanię antyładową, będą pokazywać, ile te rozwiązania będą kosztowały poszczególne miasta. Jak rząd odpowie?
Reforma, która jest obniżką podatków i ma zapewnić solidarność społeczną oraz napędzić inwestycje, wymaga zaangażowania samorządów. Poza tym ostatnie lata przyniosły spore korzyści finansowe z perspektywy JST. Ale oczywiście cały czas monitorujemy ich sytuację i wkrótce przedstawimy rozwiązania, które złagodzą wpływ Polskiego Ładu na sytuację JST.
Ale w samym OSR koszty dla samorządów to raz 13,7 mld zł, a drugi raz w modelu mikrosymulacyjnym MF mówi się nawet o ubytkach rzędu 15 mld zł. Skąd różnice?
15 mld zł ma kosztować sama reforma klina, ale uszczelnianie systemu podatkowego będzie wpływać pozytywnie na wpływy JST. Ostatnie zmiany szacunków były związane również z jedną trzecią dla ryczałtowców – przez długi czas figurowało wcześniejsze rozwiązanie 100 proc. średniej dla wszystkich plus próg 250 tys.
Subwencja rozwojowa, która ma zrekompensować straty, wynosi 3 mld zł. Dlaczego tylko tyle?
To tylko jedno z rozwiązań, które proponujemy. Na początku szacowaliśmy niższe skutki reformy, pierwsze szacunki mówiły o 5–7 mld zł dla sektora finansów publicznych, stąd subwencja ostatecznie osiągnęła 3 mld zł. Potem to się rozrosło. Samorządy muszą partycypować w reformie, ale pracujemy z przedstawicielami JST nad dalszymi koncepcjami.
Pieniędzy dla samorządów na inwestycje w funduszu Polski Ład czy innych będzie sporo. Jednak zmniejszenie ich wpływów z PIT powoduje, że mogą mieć problem z regułą zadłużenia oraz wydatkami bieżącymi. Czy możliwe, że te pieniądze z subwencji samorządowej będą mogły być przeznaczane na wydatki bieżące?
Zamierzenie było takie, by te środki szły tylko na inwestycje. Cały czas trwają dyskusje.
W jaki sposób PŁ będzie rzutował na budżet na 2022 r.?
Nie będzie to wielka strata – chodzi o ok. 11 mld zł mniejszych wpływów wynikających ze zmian w klinie podatkowym, a tylko 7 mld zł, jeśli uwzględnimy pozytywny wpływ walki z szarą strefą. Do tego dochodzą zmiany dotyczące wydatków, np. kapitał opiekuńczy czy wydatki inwestycyjne. Łącznie pojawiła się w połowie maja liczba 72 mld zł, ale część inwestycji byłaby finansowana ze środków unijnych, a nawet prywatnych. Będą też dodatkowe wpływy z uszczelniania. Ogólnie więc Polski Ład będzie kosztował ok. 1,5 proc. PKB sektor finansów publicznych.
Na ile Polski Ład jest związany z funduszami europejskimi?
Główne reformy jak klin czy kapitał dla osób wychowujących dzieci nie mają z nim nic wspólnego. Środki europejskie mają jednak znaczenie – to pewnie ok. jednej trzeciej całego programu. ©℗
Rozmawiali Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak
Współpraca Grzegorz Kowalczyk