Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Lokalne budżety na rządowych sterydach. Miliardy dla samorządów złagodzą skutki Polskiego Ładu?

Tomasz Żółciak Grzegorz Osiecki
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
złoty 2
Minister finansów zapewnił, że żadna JST nie straci na Polskim Ładzie.
ShutterStock

Rząd liczy, że w ramach nowej subwencji będzie musiał dosypać do lokalnych budżetów nawet 10‒11 mld zł. Sami włodarze szacują, że kwota ta może być trzykrotnie wyższa. W obu przypadkach rekompensata ma iść z państwowej kasy.

Rząd będzie dosypywał samorządom nawet kilkanaście miliardów złotych rocznie, by wyrównać straty wynikające z szykowanych zmian podatkowych. Taką deklarację złożyli wczoraj minister finansów Tadeusz Kościński i jego zastępca Sebastian Skuza. To ustawowe zobowiązanie stawia dyskusję o skutkach planowanej reformy podatkowej dla JST w innym świetle – komentują samorządowcy.

Chodzi o subwencję rozwojową, która ma zrekompensować lokalnym władzom ubytki wynikające z Polskiego Ładu. Z wyliczeń samorządów wynika, że z powodu m.in. podniesienia kwoty wolnej z 8 do 30 tys. zł w ciągu dekady stracą 145 mld zł. To z kolei przełożyłoby się na ograniczenie możliwości inwestycyjnych gmin czy zakresu ich usług dla mieszkańców.

W ramach częściowego wyrównania rząd zapowiedział różne me chanizmy, m.in. jednorazową kroplówkę wielkości 8 mld zł jeszcze w tym roku, wypłatę wpływów z PIT w równych 12 ratach (z późniejszym wyrównaniem) czy korekty w janosikowym.

Do tej palety rozwiązań od 2023 r. dojdzie wspomniana subwencja rozwojowa. W założeniu ma wynosić 3 mld zł (i corocznie się nieco zwiększać). Ale, jak się okazuje, rząd przyjął to jako wartość minimalną. Dzięki mechanizmowi amortyzującemu utratę dochodów z PIT i CIT kwota subwencji mogłaby wzrosnąć nawet do kilkunastu miliardów złotych rocznie. Choć wiceminister Skuza przewiduje, że w praktyce nie powinna być wyższa niż 10–11 mld zł.

Samorządowcy chcą protestować przeciwko „pełzającej centralizacji”

Samorządowcy przyznają, że tak jednoznaczne deklaracje ze strony urzędników MF mogą zmienić dotychczasową, dość nerwową atmosferę dyskusji z rządem. – Oby tylko wyrównanie w ramach subwencji rozwojowej nie było uznaniowe i uzależnione od sytuacji budżetu państwa. Jeśli jednak rząd ustawowo zobowiąże się do wyrównania corocznych ubytków, to być może jakoś przebrniemy przez ten finansowy zakręt – przyznaje Krzysztof Iwaniuk, szef Związku Gmin Wiejskich RP.

Mimo to dziś do Warszawy mają zjechać samorządowcy z całego kraju, by wspólnie zaprotestować przeciwko „pełzającej centralizacji oraz szkodliwym dla mieszkańców zmianom w podatkach, które szykuje rząd w tzw. Polskim Ładzie”.

Ustawa, która ma łagodzić finansowe skutki Polskiego Ładu dla władz lokalnych, w tym tygodniu opuściła Senat (z jego poprawkami) i wróciła do Sejmu. Jest więc na dalszym etapie niż sama ustawa podatkowa, którą izba wyższa zajmie się dopiero pod koniec października.

Jak zauważają samorządowcy ze Związku Miast Polskich (ZMP), ustawa wprowadza stabilizację dochodów z PIT i CIT na poziomie planu (wieloletnich prognoz finansowych) z maja 2021 r., a więc jeszcze sprzed Polskiego Ładu. ‒ Stabilizacja ma polegać na zagwarantowaniu tzw. kwoty referencyjnej łącznych dochodów z PIT i CIT (waloryzowanej wskaźnikiem wzrostu PKB w cenach bieżących i z uwzględnieniem inflacji). Ustalono, że w roku 2022 kwota ta wyniesie ‒ według ustawy ‒ 69,9 mld zł ‒ podaje ZMP. Z kolei w 2023 r. kwota referencyjna wyniesie 74 mld zł, w kolejnych latach (2024‒2026) odpowiednio: 78,2 mld, 83 mld i 88,1 mld zł. Dla porównania w 2020 r. łączne wpływy z PIT i CIT dla samorządów wyniosły 66,4 mld zł, a na ten rok są planowane na poziomie 67,4 mld zł.

‒ Jeśli łączne dochody samorządów z tytułu PIT i CIT spadną poniżej tzw. łącznego poziomu referencyjnego, to samorządy będą mieć rekompensowane ubytki podatkowe ‒ deklaruje w rozmowie z DGP Ministerstwo Finansów. Tak więc, jeśli luka między prognozowanymi dochodami z PIT i CIT a referencyjną kwotą na dany rok wyniosłaby np. 20 mld zł, to wówczas do takiej kwoty zostanie zwiększona finansowana z budżetu państwa subwencja rozwojowa. Jak podkreślał wczoraj wiceminister finansów Sebastian Skuza, samorządy będą miały swobodę w dysponowaniu tymi środkami.

Ile faktycznie rząd będzie musiał samorządom corocznie dosypać? Zdaniem przedstawicieli MF kwota ewentualnego wyrównania, obecnie szacowana na 3 mld zł, może wynieść nie więcej jak 10‒11 mld zł. Inne symulacje ‒ bazujące na dynamice kwoty referencyjnej w relacji do dotychczasowych dochodów z PIT i CIT ‒ przedstawiają samorządowcy z ZMP. Według nich luka może wynieść od ok. 10 mld do nawet 35 mld zł (i to już w 2026 r.). Tak czy inaczej, deklaracja ze strony MF brzmi jednoznacznie. ‒ Gdyby nawet te skutki okazały się wyższe, to strona rządowa, przygotowując budżet na kolejny rok, zobowiązana będzie przygotować się na dużo wyższą wartość subwencji rozwojowej ‒ zastrzegł wczoraj wiceminister finansów Sebastian Skuza. Z kolei szef resortu Tadeusz Kościński podkreślił, że żadna JST nie będzie mieć mniejszych dochodów niż przed Polskim Ładem.

Samorządowcy, choć doceniają deklaracje MF, wciąż zgłaszają uwagi. ‒ Sposób indeksowania kwoty referencyjnej jest niekorzystny dla JST, ponieważ dynamika wpływów z podatku PIT była zawsze ‒ poza latami, gdy następowały zmiany w prawie ‒ wyższa niż dynamika PKB ‒ zwraca uwagę ZMP. W praktyce może się więc okazać, że mimo nowego mechanizmu rekompensującego, do samorządów w kolejnych latach wpłynie mniej pieniędzy, niż gdyby utrzymać dotychczasowy system i nie wprowadzać Polskiego Ładu. Choć oczywiście sytuacja JST będzie lepsza niż w wariancie, w którym nowy mechanizm wyrównawczy nie zostałby wprowadzony. Resort finansów uważa, że może nie trzeba będzie z niego wcale korzystać. „Wpływy z PIT i CIT powinny rosnąć na skutek wzrostu gospodarczego, wówczas dochody JST z tytułu PIT i CIT będą kształtować się na poziomie przewyższającym kwoty referencyjne” ‒ odpisał nam resort.

Wszystkich wątpliwości włodarzy jednak rząd nie rozwiał. Dziś do Warszawy zjadą samorządowcy z całej Polski, aby zaprotestować przeciwko „pełzającej centralizacji oraz szkodliwym dla mieszkańców zmianom w podatkach, które szykuje rząd w tzw. Polskim Ładzie”. Organizatorzy spodziewają się kilku tysięcy osób.

‒ Chcieliśmy pokazać, że w sprawie Ładu mamy inne zdanie niż strona rządowa, że to oskubywanie mieszkańców z dochodów ich wspólnoty samorządowej. Celem jest też pokazanie, że samorządowcy są solidarni w tej kwestii ‒ przekonuje Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.

Samorządowcy generalnie chcą wykazać, że Polski Ład zaszkodzi rozwojowi lokalnemu. „Program przedstawiany jest jako pomoc i wsparcie, podczas gdy jego najważniejszym skutkiem będzie odebranie mieszkańcom gmin, powiatów oraz województw w całym kraju aż 145 miliardów złotych w ciągu najbliższych 10 lat” ‒ wskazuje ZMP i domaga się m.in. zwiększenia proponowanej przez rząd kwoty jednorazowej subwencji dodatkowej z 8 mld do 12,4 mld zł oraz zwiększenia udziałów samorządów we wpływach z PIT z obecnych ok. 50 proc. do ponad 65 proc.

Na takie rozwiązanie nie zgadza się MF, które uważa, że potraktowałoby ono samorządy w nierówny sposób. A to dlatego, że zwiększenie kwoty wolnej spowoduje „nieproporcjonalne zmniejszenie bazy PIT” w samorządach. ‒ W mniejszych JST, gdzie osoby zamożne są rolnikami i płatnikami podatku rolnego, mniej zamożne osoby są zatrudnione na wynagrodzeniach oscylujących wokół minimalnych, a do tego dochodzą renciści i emeryci, baza PIT może się zmniejszyć w sposób nieproporcjonalny, bo większość osób nie będzie już podatnikami PIT ‒ argumentował Sebastian Skuza. ©℗

Minister finansów zapewnił, że żadna JST nie straci na Polskim Ładzie