PiS niechcący wymyślił nową dyscyplinę sportową o nazwie „zrozum Polski Ład”. Trochę przypomina „szachoboks”, czyli tradycyjne szachy, w których umysłowe analizy, próby zrozumienia przeciwnika i jego ruchów, przeplatane są efektownymi fangami w nos. Podobnie jest z ładem, jeśli nie zorientujemy się w jego meandrach, możemy gorzko tego pożałować w późniejszym rozliczeniu podatkowym.
W minionym tygodniu pojawiły się doniesienia np. o nauczycielach czy policjantach – a więc kluczowych grupach zawodowych dla każdej władzy – którzy przy pierwszych tegorocznych wypłatach stracili nawet po kilkaset złotych. Rząd twierdzi, że to kwestia rozliczeń podatkowych i że nawet jeśli ktoś teraz dostał mniej, to w ciągu kilku tygodni uzyska „wyrównanie” na mocy przygotowanego w MF rozporządzenia korygującego. Niemniej wrażenie chaosu pozostaje. Wielu podatników w nowym roku dowiedziało się o czymś takim jak PIT-2 (co wystarczy sprawdzić w trendach wyszukiwań Google). Część z nich rozważa, czy nie lepiej „uciec” od ulgi dla klasy średniej (jeśli przekroczą próg, będą musieli zwracać nienależne odliczenie). Już nie tylko w opozycji, ale w samym obozie władzy słychać opinie, że być może cały ten Polski Ład, zamiast łatać bez końca, lepiej przepisać na nowo.
Zapewnienia PiS, że większość na reformie zyska lub przynajmniej nie straci, mogą się okazać za mało chwytliwe na tle pojawiających się informacji o jej praktycznych negatywnych skutkach. I to nawet jeśli przykłady te dotyczą mniejszości społeczeństwa lub mają charakter tymczasowy. W dzisiejszych czasach nie zawsze liczy się liczebność, lecz to, kto najgłośniej krzyczy.
Ten artykuł przeczytasz w ramach płatnego dostępu